Dzisiaj po śniadaniu zapakowałem kajak na auto i pojechałem nad jezioro. Wiosło w dłoń i zrobiłem rundkę po jeziorze. Chciałem przepłynąć całe jezioro ale okazało się, że w tym roku ubyło wody tak, że przesmyk między jedną częścią jeziora a jego drugą częścią po prostu wysechł. Nie odważyłem się przejść przez metr zalegającego w przesmyku mułu, zawróciłem.
Po 1,5 godziny wiosłowania stwierdziłem, że kilka aspektów mojego kajaka należy poprawić, bądź dorobić. Mianowicie:
- dać coś na siedzisko, gdyż po kilkudziesięciu minutach siedzenia w jednej pozycji cierpnie zadek,
- muszę dać coś pod plecy, również cierpną i czuję wbijającą się w lędźwia kant zrębnic,
- nieodzownym aspektem wypraw moim kajakiem musi stać się fartuch kajakowy, sporo wody dostaję się do wewnątrz kajaka podczas wiosłowania.
To na tyle z chłodnej kalkulacji dzisiejszej wyprawy. Jak już wcześniej powiedziałem, wady... czas pokaże... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz